niedziela, 31 marca 2013

U-KWON - Przypadkowe spotkanie.

Naprawdę, z całego serca, przepraszam że tak długo XD Cannabiswe kochana, możesz mnie poćwiartować pozabijać, ściąć torturować czy tam cokolwiek innego za to, bo wiem że popełniłam grzech, każąc ci tak długo czekać. I nie jestem pewna czy to scenario chociaż w małym stopniu cię pocieszy po tym czasie, ale mam na to nadzieję :D W sumie, to "Przypadkowe Spotkanie" zrobiło się jakby " Pierwszym Spotkaniem" Soł, mam nadzieję że to wybaczysz XD
Następne postaram się szybciej napisać.
Bo ktoś się na mnie wypiął. O.

Aish...
Dlaczego akurat dzisiaj?

Wyszłaś z budynku, kierując się w stronę najbliższego supermarketu. Na domiar złego zaczęło padać, a parasolki wziąć zapomniałaś. Westchnęłaś lekko zirytowana i jak najszybciej zapragnęłaś znaleźć się w sklepie. Zwykle, gdy robiłaś zakupy, to zawsze z wyprzedzeniem zaopatrywałaś się w potrzebną rzecz na właśnie takie wypadki. A dzisiaj? Weszłaś do łazienki, wzięłaś prysznic, patrzysz do szuflady, a tam brak… podpasek.
Klnąc na cały świat, maszerowałaś przed siebie. Kaptura nie miałaś, więc przed deszczem nie chroniło cię właściwie nic. Weszłaś do supermarketu, nie przestając przeklinać, parę starszych pań spojrzało na ciebie z dezaprobatą, ale miałaś to w głębokim poważaniu. Czułaś się źle, było ci zimno, chciałaś po prostu wziąć te pieprzone podpaski, wrócić do domu, walnąć się na łóżko i przespać cały tydzień. A jak się okaże, że obiekt twojego pożądania został wykupiony, prawdopodobnie skoczysz z dachu.
Skierowałaś się do odpowiedniego działu i z pochmurnym wyrazem twarzy stanęłaś przed półkami, dokładnie przeglądając ich zawartość w poszukiwaniu tych jednych które zawsze używałaś. I wolałaś, aby zaraz jakoś się przed twoimi oczami zmaterializowały, bo jeśli nie, to ten zły humor, spotęgowany nie dość że okresem to idiotycznym spacerem odciśnie swoje piętno na tutejszych młodych pracownikach, którzy będą musieli wysłuchiwać skargi, przeplatanej żalem i ogólnym prosto mówiąc zdenerwowaniem.
Wypuściłaś powietrze, już przekonana że nie znajdziesz zwykle wybieranej firmy podpasek i złapałaś za inne, jakby zbliżone właściwościami. Powłócząc nogami, spuściłaś głowę i udałaś się do kasy. Mruczałaś coś pod nosem, o tym jak świetnie byłoby teraz leżeć w mieszkaniu, do tego sucha. Ale nie, cykl miesiączkowy wybrał akurat dzień dzisiejszy na takie wyskoki.
Zajęta wyzywaniem... już nawet nie wiedziałaś czego, po prostu szukałaś czegoś, do czego można się przyczepić, nie zauważyłaś że zza regału idzie chłopak, który równie tak samo jak ty był pogrążony we własnym świecie, tylko że on słuchał muzyki. I gdybyś tylko go zauważyła, mogłaś zapobiec zderzeniu które nastąpiło kilka kroków później.
Jęknęłaś jednocześnie zła jak i sfrustrowana, nieświadomie wypuszczając podpaski z ręki. Chłopak zaalarmowany dosyć dziwnym spotkaniem, ściągnął słuchawki i mrucząc przeprosiny, schylił się po to co ci wypadło, w tym samym momencie co ty. Uprzedził cię podnosząc do góry paczkę i dopiero po chwili zauważając że to podpaski. Zdziwiony wypuścił je z ręki, a tobie udało się je złapać zanim spadły ponownie na podłogę.
No ale, złość i tak buzowała w twoich żyłach.
- Serio człowieku chodzić nie umiesz?! - krzyknęłaś chowając za sobą paczkę. Samo to że ją podniósł było dosyć żenujące. - Matka cię nie nauczyła, że chodzi się z podniesioną głową aby na kogoś nie wpaść?! Patrz masz idealny przykład! A co gdybym tak niosła szkło, hm?
- Ale nie niosłaś. - odpowiedział spokojnie, w ogóle nie wzruszony twoim wybuchem. Jeszcze bardziej wkurzyło cię to, że z całego twojego monologu wyłapał tylko to co niosłaś.
Prychnęłaś nie chcąc ciągnąć dłużej tej rozmowy i udałaś się od razu do kasy, śpiesząc się aby stąd wyjść.
*
A tydzień później, kiedy ten pieprzony okres minął, w zdecydowanie lepszym humorze powitałaś ciepłą pogodę. A chcąc z niej choć trochę skorzystać, udałaś się na spacer do pobliskiego parku. Spokojnie sobie chodząc wąskimi alejkami, podziwiałaś jak czasem miło odpocząć od ciągłej pracy jaka była ci narzucana w szkole. A ostatni tydzień, był chyba najgorszy w twoim życiu. Tyle stresu, nerwów i pracy chyba nigdy nie przeżyłaś.
Przysiadłaś na ławce, opierając się na niej i unosząc twarz do słońca, aby oblało ją promienistym ciepłem. Westchnęłaś zadowolona przymykając oczy i podciagnęłaś nogi na ławkę, obejmując je rękoma. I taki stan może trwałby długo, bo mogłaś w nim siedzieć i siedzieć, ale los miał co do tego inne zdanie i zdecydował, żeby piłka którą kopnął chłopak niedaleko grający w nogę z kolegami, poleciała prosto na ciebie. Trochę upaćkana błotem, trawą i wodą z kałuży. Ale ją złapałaś.
- Bez. Jaj. - mruknęłaś, patrząc na swoje aktualnie uwalone ubrania. Spojrzałaś na winowajcę, z zamiarem puszczenia mu ładnej wiązanki o tym jak się powinno uważać, ale umilkłaś od razu. Bo okazało się że ten sam chłopak tydzień wcześniej zderzył się z tobą w supermarkecie. Głupio ci było teraz przed nim się pokazać, bo po pierwsze, to była także twoja wina tamtego dnia, a po drugie, nie powinnaś była wtedy dawać upustu swojej frustracji poprzez zrzucenie na niego winy i opieprzenia go.
Przystanął, równie zdziwiony co ty, chyba rozpoznając twoją osobę.
- Przepraszam... to było naprawdę niechcący. Następnym razem będę uważać... - zaczął przepraszać, bojąc się że znowu na niego naskoczysz jak tamtym razem. - Mogę... moją piłkę? - spytał wyciagając ręce. Odrzuciłaś mu ją, a on od razu się odwrócił z zamiarem pójścia.
- Nie! Czekaj! - zawołałaś, wstając i podchodząc do niego. Chłopak zatrzymał się, spoglądając na ciebie lekko zdziwiony. - To ja przepraszam, nie powinnam wtedy była tak na ciebie krzyczeć. - ukłoniłaś mu się, bo było ci wstyd za samą siebie. Podniosłaś głowę, spodziewając się że chłopak tylko kiwnie ci i pójdzie, ale ten stał, opierając piłkę na swoim biodrze i uśmiechając się.
- Nic nie szkodzi. Wybaczam. - powiedział przechylając głowę. - Raczej nie byłaś wtedy w dobrej kondycji. - stwierdził, prawdopodobnie oceniając to po tym co w tamtym czasie chciałaś zakupić.
Twoje policzki pokryły się kolorem lekkiej czerwieni na to wspomnienie.
- Tak... nie byłam. - odmruknęłaś, spuszczając głowę. Palcem założyłaś wypadające kosmyki włosów za ucho.
- Jestem U-kwon. - przedstawił się chłopak z uroczym uśmiechem na twarzy.
- ______. - odpowiedziałaś również się uśmiechając. Chłopak spojrzał na piłkę, a potem na ciebie.
- Chcesz pograć? - spytał patrząc na ciebie z ukosa.
Zaśmiałaś się.
- Nie w tych butach. Ale z chęcia popatrzę.

7 komentarzy:

  1. Owszem, naczekałam się trochę i codziennie, co parę godzin patrzyłam czy się już napisało xd Ale nie mam Ci tego za złe, bo warto było czekać;3 Jest świetne, można jeszcze jakieś zamówienie złożyć? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. To się cieszę że się podoba :D
    Oczywiście, można cały czas. Na razie nie ma żadnego ograniczenia :)
    I tym razem nie dam Ci tak długo czekać :D

    OdpowiedzUsuń
  3. YAY! <3 To może JongUp - Kolega/Znajomy/Brat/Kuzyn mojej przyjaciółki ;3

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy znowu pozostajemy przy pierwszych spotkaniach? XDDD Okej XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahah takie najbardziej lubię xd Też ostatnio napisałam scenariusz (Przez was xd) o Zelo ;3

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo i jak wyszedł? Pochwaliłabyś się ?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, nie potrafię siebie ocenić, ale myślę, że nie jest źle. Pewnie ^.^

    http://cannabiswe.wordpress.com/2013/03/25/scenariusz-zelo-gdy-w-krotkim-czasie-zmienia-cale-zycie/

    Chociaż w sumie wystarczy kliknąć na mój login;3

    I proszę o szczerą krytykę, nawet jeśli to mój "pierwszy raz" xD ;3

    OdpowiedzUsuń